#1 Święty Justyn Męczennik
Konferencje wtorkowe głoszone po mszach św. w Domu Moria / Starożytni Ojcowie naszej Wiary przez ks. dr. Kamila E. Duszka, Moderatora Diecezjalnego Ruchu Światło-Życie
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Kochani, witam was serdecznie. Kanał Góra Moria, czyli „Wprowadź swoje życie w ruch”.
Wracam na ten kanał no chyba w zasadzie po latach. Nie wiem, chyba ostatni raz jakiś taki film przygotowany specjalnie na kanał wrzucałem, zdaje mi się, że ponad rok temu, pewnie z półtora roku temu. Ale postanowiłem razem z Diakonią Komunikowania Społecznego, że fajnie, żeby coś się na tym kanale pojawiło. A teraz we wtorki w Morii po każdej mszy świętej będzie taka specjalna katecheza, która nazywa się katechezą o ojcach naszej wiary, czy też o ojcach Kościoła. I wydaje się, że to jest taka świetna okazja, żeby właśnie coś takiego na ten kanał Góra Moria wrzucać, więc we wtorki będę nagrywał te katechezy, które tutaj w kaplicy do ludzi głoszę i będę je wrzucał potem na kanał. Ale dzisiaj ta pierwsza katecheza jest nagrywana specjalnie dla Was, internetowe ludziki, dlatego, że to, co nagrałem faktycznie na żywo dwa czy trzy tygodnie temu, kiedy rozpoczęła się ta seria wtorkowych katechez, no po prostu to nie nadawało się do tego, żeby wrzucić w internet, bo zbyt słaba jakość była nagrania dźwięku, bo wtedy tak na szybko wpadł pomysł, żeby to nagrywać.
No ale temat, o którym będę Wam mówił jest fajny, więc cieszę się, że mogę nagrać to po raz drugi. Dobra, o czym w ogóle będziemy mówili podczas tych naszych katechez? O co tutaj chodzi? Będą to katechezy o ojcach naszej wiary, czyli też można powiedzieć katechezy patrystyczne albo patrologiczne, bo są takie dwa naukowe wyrazy, słowa, które właśnie w teologii określają tę tematykę. Tematykę ojców Kościoła, czyli ojców naszej wiary.
O co tutaj chodzi i dlaczego warto o tym mówić? Kochani, a spójrzmy na chwilę na nasz ruch. Ruch Światło-Życie. Jesteśmy w bardzo ciekawym momencie, jeżeli chodzi o nasz ruch i charyzmat, który dostaliśmy od Pana Boga, bo jesteśmy w momencie przełomowym dla naszej wspólnoty, tak patrząc historycznie. Dlaczego? Dlatego, że nasz założyciel, czyli ksiądz Franciszek Blachnicki, już nie żyje i to nie żyje dłużej niż ja jestem na tej ziemi, bo zmarł w 1987 roku. Ja się urodziłem w 89. Ale przez ostatnie te prawie 40 lat towarzyszyli nam pierwsi świadkowie, tak możemy ich nazwać. Czyli ci, którzy byli cały czas przy Ojcu Blachnickim od samego początku, panie z Instytutu i nie tylko, też kapłani, świeccy, osoby przeróżne, które Ojcu Blachnickiemu towarzyszyły. I powoli wkraczamy w taki moment życia wspólnoty, kiedy te osoby też zaczynają odchodzić. Jeszcze są z nami, ale widzimy, że też ten ciężar pokoleniowy się przesuwa i zadanie troski o charyzmat zaczyna spoczywać już coraz bardziej na nas, czyli na kolejnym pokoleniu. I to jest naturalny etap w historii rozwoju jakiejś wspólnoty i w ogóle bardzo podobnie było z pierwotnym kościołem, z tym, co się działo na samym początku chrześcijaństwa.
No bo Jezus Chrystus założył kościół swoim życiem, swoją śmiercią, zmartwychwstaniem i dał nam dwunastu apostołów. I ci apostołowie byli jak takie filary, fundament, na którym Pan Jezus ten kościół zbudował. Piotr, Petrus, skała. I możemy porównać w takim razie księdza Franciszka Blachnickiego z naszej dzisiejszej historii właśnie do apostołów. To taki apostoł dany nam od Pana Boga. No i pierwszy kościół opierał się na apostołach, na ich świadectwie, na ich nauce, ale oni umierają. Ale potem kościołem zarządzają, kościół prowadzą ci, którzy są ojcami apostolskimi. Tak nazywamy tych, którzy towarzyszyli apostołom od początku, albo no po prostu jeszcze ich pamiętali, byli we wspólnocie razem z apostołami, pamiętali bezpośrednio ich nauczanie, słuchali ich ojcowie apostolscy. Na przykład takim ojcem jest święty Ignacy Antiocheński, który według tradycji był tym dzieckiem, które Pan Jezus postawił wobec apostołów i powiedział, że jeżeli ktoś chce wejść do Królestwa Bożego, musi stać się jak to dziecko. I tradycja mówi, że tym dzieckiem potem był święty Ignacy Antiocheński, który był biskupem, należał do grona tych ojców apostolskich, czyli to pierwsze pokolenie po apostołach, ludzie, którzy jeszcze apostołów pamiętali. Ale potem przychodzi taki moment, kiedy ci ludzie też odchodzą. Umierają. I ciężar odpowiedzialności za Kościół spoczywa już na zupełnie nowym pokoleniu, na zupełnie nowej grupie osób, którzy ani sami osobiście nie spotkali się jeszcze, nie spotkali Jezusa Chrystusa w takim sensie historycznym, nie spotkali Chrystusa i wiary, oczywiście, w Kościele, ale też ci ludzie nie pamiętali apostołów, nie spotkali się z apostołami. Na nich spada teraz ciężar, odpowiedzialności za wiarę, za Kościół i to jest początek II wieku. I to jest czas, który nazywamy czasem właśnie ojców Kościoła, czyli tych, dzięki którym wiara chrześcijańska, nauczanie Chrystusa i apostołów w nieskażony sposób ta wiara przetrwała i to nauczanie aż do dzisiejszych czasów. Dzięki tym ojcom Kościoła, starożytnym ojcom naszej wiary, no właśnie my możemy wierzyć, przetrwała do naszych czasów prawda Ewangelii. Właśnie dzięki tym wielkim bohaterom naszej wiary.
I chciałbym, żebyśmy przez cykl tych katechez o tych ojcach naszej wiary, o ojcach Kościoła przyjrzeli się tym wielkim bohaterem. To są bardzo ciekawe postacie, barwne, różne ciekawe historie. Będziemy je odkrywali, ale też będziemy chcieli poznać trochę naukę tych ojców Kościoła. Po co? Po to, żeby też zrozumieć trochę jaki ciężar, jaka misja spada teraz na nas jako na osoby, którym Pan Bóg powierza charyzmat światło-życie. Zaprasza nas, żebyśmy dalej budowali żywy Kościół i ten charyzmat z jednej strony zachowywali wiernie, a z drugiej strony rozwijali, pogłębiali, pokazywali go światu. Ojcowie naszej wiary, ojcowie Kościoła będą dla nas moim zdaniem takim genialnym wzorem, przykładem. Mogą nas pociągnąć swoim życiem i nauką. Mam nadzieję, że tak się stanie.
Dobrze, to był taki bardzo długi wstęp do całej tej serii, która będzie ukazywała się, mam nadzieję, regularnie co tydzień. Więc jeszcze dzisiaj może krótko o pierwszym z ojców Kościoła, o którym chciałbym Wam powiedzieć. Przepraszam. A w ogóle jeszcze może taka rzecz. Ojcowie Kościoła, dzielimy ich na przede wszystkim łacińskich i greckich, czyli wschodnich i zachodnich. Greccy, czyli ci, którzy pisali po grecku, ci ojcowie greccy nie zawsze byli w Grecji, bo w starożytności w pewnym momencie cały świat mówił po grecku, więc też ojciec Kościoła, o którym dowiemy się dzisiaj, on na przykład żył w Rzymie i działał, ale pisał po grecku. Są też ojcowie Kościoła łacińscy, czyli ci, którzy pisali po łacinie. Jeszcze jest trzech ojców Kościoła, którzy nie pisali ani po łacinie, ani po grecku. Grece, na przykład Efrem Syryjczyk, który pisał po syryjsku, o nich też się dowiemy, ale przeważnie dzielimy tych ojców Kościoła na greckich i łacińskich. I najpierw przyjrzymy się tym greckim, bo są starsi, bardziej starożytni.
Aha, i też ważna rzecz, kto jest ojcem Kościoła? Komu nadajemy dzisiaj ten zaszczytny tytuł? Są cztery warunki, żeby można było kogoś nazwać ojcem Kościoła. No po pierwsze, musi to być pisarz wczesnochrześcijański ze starożytnych czasów. Czyli tak się przyjmuje II – VII wiek mniej więcej. Między II a VII wiekiem. Więc dawno, dawno temu, ale już czasy poapostolskie. Więc pierwszy warunek starożytność. Drugi warunek oczywiście prawowierność, ortodoksyjne nauczanie. Czyli to, co oni pisali, to jak nauczali, to jest zgodne całkowicie z naszą tradycją. Właśnie dzięki nim ta tradycja chrześcijańska do nas dotarła. Czyli mówiąc krótko, nie byli heretykami, ale stali wiernie na straży prawdziwej, zdrowej wiary. Prawowierność w nauczaniu. Trzecia rzecz, świętość życia. Czyli byli święci. Swoim życiem dali przykład tego, co to znaczy wierzyć. Więc są tacy pisarze starochrześcijańscy, których nie nazywamy ojcami Kościoła, chociaż mieli bardzo duży wkład w teologię chrześcijańską. Na przykład Tertulian. Nie nazywamy go ojcem Kościoła, chociaż jest cytowany do dzisiaj. Żył w III wieku, ale umarł poza łącznością. Nie był w łączności z Kościołem katolickim. Umarł jako heretyk, jako montanista. Chociaż wcześniej był zagorzałym katolikiem, zagorzałym siewcą Ewangelii, a potem na koniec życia pobłądził. Nie nazywamy go ojcem Kościoła. Więc trzeci warunek świętość i życia. I czwarty warunek powszechność. Czyli uznaje tych ojców cały Kościół, bo oni w Kościele jeszcze przed podziałem na katolików prawosławnych, na inne odłamy. Więc oni są powszechnie uznawani przez cały Kościół. Niezależnie od wyznań. Więc cztery warunki, by kogoś nazwać ojcem Kościoła.
- Starożytność,
- prawowierność,
- świętość życia,
- powszechne uznanie.
Dobra. Dzisiaj pierwszy ojciec Kościoła. Ten pierwszy ojciec Kościoła, o którym chciałbym powiedzieć, bardzo mocno kojarzy mi się z pewną wizytą po kolędzie, która miała miejsce lata temu. Pamiętam, że byłem po kolędzie u pewnego małżeństwa i pani nazywała się, nie pamiętam jak, no dajmy na to, że Barbara albo Bożena, coś w tym stylu. A ja do niej cały czas mówiłem Pani Justyno. I ona mnie nieustannie poprawiała. Mówiła proszę księdza, nie jestem Justyna. I mi było strasznie głupio. A dlaczego nazywałem ją Justyna? Ta sprawa jest jeszcze głupsza, bo w zasadzie miałem napisane imię jej i jej męża, który nazywał się Justyn. Więc nazywałem ją w zasadzie imieniem jej męża i było to takie strasznie, wiecie, kinda cringe. Głupio, głupio wyszło, mówiąc krótko. A ten mężczyzna nazywał się Justyn. Nam się to imię Justyn bardziej kojarzy właśnie w języku polskim z imieniem kobiecym, ale zresztą w języku angielskim Justin to jest imię nadawane mężczyznom. I w starożytności było podobnie. I ten pierwszy ojciec kościoła, o którym chciałbym powiedzieć, to jest właśnie święty Justyn. Nie Justin, tylko święty Justyn. Justyn Męczennik.
Święty Justyn Męczennik to człowiek, który urodził się na początku II wieku. Dokładnie był synem Priskosa i wnukiem Bakhejosa, jak sam o sobie pisze. I urodził się w Flawia Neapolis, niedaleko Sychem w Palestynie. Ale nie był takim typowym człowiekiem wschodu z tamtych czasów, lecz był wychowany, urodził się w takiej rodzinie, mocno byśmy powiedzieli dzisiaj kosmopolitycznej, nowoczesnej. To była rodzina jak najbardziej wchłonięta przez cywilizację rzymską. W domu Justyna mówiono po grecku. Justyn odebrał staranne wychowanie, wykształcenie. I tak. Był wychowany w rodzinie pogańskiej. To nie była rodzina chrześcijańska. Jego rodzice nie znali Pana Jezusa, nie znali Ewangelii. Justyn oczywiście też był człowiekiem, ponieważ był z wyższych sfer, był człowiekiem bogatym, nie musiał pracować. A co się dzieje z człowiekiem, kiedy nie musi pracować? No kończy się to dwojako. Albo idzie w imprezy, albo idzie w myślenie. Justyn poszedł w myślenie, czyli został filozofem. Zresztą wielu właśnie ludzi w tamtych kręgach kulturowych, jeżeli byli bogaci, wybierali swoją drogę życiową jako swoją drogę życiową filozofię, czyli Filo Sofia, umiłowanie mądrości. I Justyn szuka mądrości, szuka prawdy. Chce być filozofem, chce odkryć prawdę i chce innym tę prawdę pokazywać.
Przetrwały do dzisiaj jego dwa dzieła, Apologetyk oraz Dialog z Żydem Tryfonem. I ten Dialog z Żydem Tryfonem, jedno i drugie dzieło Justyn napisał, będąc już w Rzymie. Ale ten Dialog z Żydem Tryfonem Justyn umiejscawia w Efezie. I to jest jego dialog z jakimś prawdopodobnie fikcyjnym człowiekiem. I ten dialog ukazuje nawrócenie świętego Justyna, czyli tam Justyn tłumaczy, dlaczego został wyznawcą Chrystusa, dlaczego został chrześcijaninem. Otóż poszukiwał prawdy, poszukiwał prawdziwej filozofii. I Justyn wymienia w tym dialogu, jak coraz bardziej był rozczarowany różnymi prądami filozoficznymi. Jak go rozczarował stoicyzm, jak go rozczarowała filozofia pitagorejska, jak go rozczarował na przykład, też muszę spojrzeć do mojej ściągawki, perypatetyk. Nawet nie pamiętam na czym polegał. Na czym polegała taka filozofia? Ale rozczarował go najbardziej filozof perypatetyk, kiedy zażądał od niego zapłaty za nauczanie filozoficzne. Uznał to wtedy Justyn za niegodne filozofa. I najbardziej skłaniał się Justyn do platonizmu, do nauki Platona. Po części nawet uważał się trochę za platonika, ale może nie tyle Platon był dla niego już w jego późniejszej myśli jakimś przewodnikiem, ale uważał Platona za swojego poprzednika. Uważał, że on czyni krok dalej niż Platon. Co było tym krokiem dalej? Chrześcijaństwo. Justyn uważa, że prawdziwą filozofią jest chrześcijaństwo. To jest w ogóle nowy typ myśliciela w kościele. To jest człowiek, który szukając prawdy odkrywa, że tą prawdę można znaleźć tylko przez wiarę. Wiarę w Jezusa Chrystusa, wiarę w jedynego Boga. I tutaj powinno nam się skojarzyć co mówił św. Jan Paweł II, który mówił o tym, że wiara i rozum są jak dwa skrzydła. Dwa skrzydła, na których duch ludzki wznosi się, by kontemplować prawdę. Fides et Ratio. Coś takiego dzieje się w życiu właśnie św. Justyna. On odkrywa, że prawda i mądrość jest w chrześcijańskiej wierze. I w ogóle potem będzie uważał, że chrześcijaństwo jest prawdziwą filozofią. I on potem w Rzymie już założy swoją szkołę filozofii. Tak to trzeba nazwać. I tam będzie głosił chrześcijaństwo jako prawdziwą filozofię. Będzie miał swoich uczniów. Będzie to jakaś forma ewangelizacji. Ale Justyn będzie chodził w płaszczu filozofa. Będzie uważał się za prawdziwego filozofa. I będzie w ogóle wyzywał filozofów z innych szkół filozoficznych na takie pojedynki intelektualne. I tam będzie disował ostro różnych tych filozofów pogańskich. Szczególnie Justyn relacjonuje właśnie w swoim Apolegetyku, czyli w swoim drugim dziele. Tam Justyn relacjonuje, nawet chwali się trochę taką swoją dyskusją z takim filozofem, cynikiem Krescentem, który bardzo, bardzo mocno krytykował chrześcijaństwo. I tam Justyn go zdisował, zgasił go. Nie powiem jak co. Intelektualnie go po prostu pokonał.
Przynajmniej Justyn uważał i prezentował chrześcijańską wiarę jako prawdziwą filozofię. I uważał, że rozum dąży do tego, żeby tę wiarę poznać. I dopiero dzięki tej wierze można odkryć w pełni prawdę. I też rozum ludzki będzie szczęśliwy, bo w końcu będzie kontemplował prawdę, którą jest Chrystus. Którą jest logos, który stał się człowiekiem.
No właśnie, w ogóle ciekawa rzecz. Justyn uważał, że Pan Bóg… Te ziarna prawdy rozsiewał też właśnie w różnych filozofiach w starożytności. Dlatego powiedziałem, że uważał Platona za swojego poprzednika. Uważał Justyn, że tak jak Stary Testament miał przygotować Żydów do przyjęcia wiary w Chrystusa, tak Greków do przyjęcia wiary w Chrystusa, według niego, miała przygotować filozofia. I uważał, że ziarna tej prawdy, które możemy odkryć w Starym Testamencie, te ziarna prawdy, które… zapowiadały krzyż Chrystusa, uważał, że te ziarna są też w filozofii. Tylko oczywiście jeszcze nie są w pełni rozwinięte. I pełnia prawdy jest w wierze chrześcijańskiej. Taki miał spojrzenie Justyn na filozofię i na wiarę.
No nie zachowały się wszystkie jego dzieła. Apologetyk, który napisał, to była obrona wiary chrześcijańskiej wobec zarzutów, które były stawiane chrześcijaństwu. I w ogóle Justyn pisze to, kierując to dzieło do pogan, do cesarza ówczesnego Rzymu. I tam Justyn stara się przedstawić, że chrześcijanie właśnie postępują zgodnie i z prawem, i z rozumem, i że różne zarzuty i oskarżenia, które są wobec chrześcijan stawiane, są totalnie nieprawdziwe i bezpodstawne. Ale ciekawa rzecz, bo w tym apologetyku, zwracając się do cesarza rzymskiego, Justyn pisze ostatecznie tak:
„Wy, co prawda, zabić nas możecie, ale to nam nie przynosi ujmy”.
Czyli wyraża tak heroicznie, że jest gotowy oddać za prawdę, w którą wierzy, swoje życie. I to się faktycznie stanie, bo za czasów rządu prefekta miasta Rustykusa, który był prefektem miasta Rzym, Justyn zostaje wezwany na przesłuchanie wraz ze swoimi uczniami. Miał ich sześciu. I tam jako chrześcijanin jest zmuszany do tego, żeby wyprzeć się Chrystusa. Justyn oczywiście tego nie chce uczynić. Za jego przekładem idą jego uczniowie. On kategorycznie podkreśla, że jest chrześcijaninem, że wiary się nie wyprze, że wierzy w Jezusa Chrystusa, wierzy w zmartwychwstanie, w sąd ostateczny. I zachowały się akta z tamtego czasu, które opowiadają o śmierci męczeńskiej świętego Justyna. I zacytuję teraz te akta.
„Ponieważ nie chcieli ofiarę złożyć Bogom i usłuchać rozkazu samowładcy, mają być zgodnie z ustawą ubiczowani i odprowadzeni na karę ścięcia”.
Jest tu mowa o Justynie i o jego uczniach. Justyn ginie śmiercią męczeńską, dając swoim życiem przykład wiary, przykład cnoty, przykład podążania za Chrystusem, ale przede wszystkim też przykład rozumu, który szuka prawdy i odnajduje tę prawdę dzięki wierze, dzięki łasce wiary.
A w ogóle nie powiedziałem najważniejszej rzeczy. Co przekonało Justyna do tego, że prawda jest w chrześcijaństwie? Jego rozum szukał odpowiedzi na to, gdzie jest prawda, gdzie jest mądrość. Co przekonało i zaspokoiło jego rozum? Otóż nie jakieś wywody teologiczno-filozoficzne, ale świadectwo życia chrześcijan. W dialogu z Żydem Tryfonem Justyn o tym bardzo wyraźnie pisze, że to, w jaki sposób żyją chrześcijanie, prawda ich życia, ostatecznie przekonało go do tego, że wiara chrześcijańska jest prawdziwą filozofią, prawdziwą mądrością. No i to jest to, o czym mówił Pan Jezus. Świadectwo rodzi wiarę. I sam Justyn też ostatecznie staje się bogactwem Kościoła, nie tylko przez wzgląd na swoje nauczanie, ale przez wzgląd na świadectwo, które złożył. Czyli śmierć męczeńską. Oddał życie za wiarę w Chrystusa.
Kochani, potem wszyscy kolejni ojcowie Kościoła to będą w pewnym sensie spadkobiercy świętego Justyna Męczennika, jego sposobu myślenia i oczywiście przykładu, który on nam zostawił. I nas Pan Bóg wzywa, żebyśmy byli takimi spadkobiercami świętego Justyna, żebyśmy szukali prawdy, dążyli do poznania prawdy i mądrości. Justyn nam pokazuje, że ta prawda jest w chrześcijańskiej wierze.
Dzięki. To tyle na dzisiaj. Długo wyszło, no ale sorry. No tak, czasem mam, że lubię się rozgadać. Widzimy się za tydzień. Za tydzień dowiemy się o kolejnym ojcu Kościoła, o kolejnym starożytnym ojcu naszej wiary. Może uda się, żeby było troszeczkę krócej. No ale dzięki, że wytrzymaliście do końca. No i do zobaczenia. Szczęść. Szczęść Boże.
/spisał MT/